Oorlog. Rat. Sota. Digmaan. Rhyfel. Savash. Perang. Codagh. Karsh. Karas. Bійни. Krig, Guerra. Krieg. War. Wojna w każdym języku warczy złem.
Poranna gonitwa za dobrą nowiną po internecie. Że wygrali, że przegrali, że podpisali, że poddali... Nic z tego. Wojna trwa w najlepsze, które w dodatku ma dopiero nadejść.
Cztery lata temu trafiłem przypadkiem na międzynarodowe targi w Hanoi. Targi nie pamiętam czego, bo wystawcy byli od sasa do lasa. Wyróżniali się Rosjanie z kolei państwowych oferujący przewóz towarów i nowoczesne wagony. Ładne stoisko i młodzi ludzie z angielskim na ustach. Odstawali od tła, bo wokół była sama bieda, dno i korupcja. Stoiska państwowe z Kuby, Laosu, Kambodży. Stara Laotanka oferowała technologię powlekania słonych paluszków czekoladą albo coś w tym sensie. Spuchnięty od alkoholu i jedzenia uśmiechnięty młody buc w krawacie reprezentował jakiś bliskowschodni kraj, gdzie społeczeństwo zdycha z głodu a jego wybrańcy pozują na ludzi sukcesu i w ogóle bardzo są cool. Z perspektywy czasu widać, że były to targi alegoryczne i prorocze. Tak wyglądają teraz partnerzy sukcesu Rosji, jej rozwoju, postępu oraz wojny ,,co to ma być o pokój".
Fryderyk Wielki ubierał szary żołnierski mundur. Stalin notorycznie chodził bez pieniędzy. Marszałek Piłsudski był po prostu biedny. Putinowi włoska policja skonfiskowała jacht. Stalin w młodości był gangsterem, Piłsudski terrorystą, Putin taksówkarzem.